Fragment wywiadu ze Scholastyką Król z ROD im. Obrońców Pokoju.
"Teść był specjalistą od map, ale też od tulipanów. Ponieważ miał zezwolenia na wyjazdy i jeździł m.in. do Szwajcarii, skąd przywoził urządzenia do WIG-u, to jednocześnie przywoził tulipany - Holland’s Glory, hudożniki, generał Eisenhauer. Niektóre z nich były ogromne.
Na drugiej działce po lewej stronie od Alei Niepodległości był pan, którego wszyscy nazywali Miczurin. Miał przepiękne róże wszelkiego typu i pnące i sztamowe i różne. Mało tego, jak padał deszcz, to stawał pod parasolem, bo szkoda mu było ziemi na budowę altanki.
Jak dziadek odszedł, mama powiedziała, że sprzeda działkę, bo jest z nią za dużo roboty i nie daje rady z tymi wszystkimi tulipanami, które dziadek nasprowadzał. W latach 80-tych mamie pomagaliśmy. Wnuki odrastały, więc ja z Rakowca szłam tutaj na działkę z dziećmi, dopóki rodzice nie wrócą z pracy z Narbutta. Chodziliśmy sobie tak po całym ogrodzie.
Jest jeszcze jedna historia. Mówi się, że to jest nieprawda, ale ja w to wierzę. No więc miałam cebulki i posadziłam je dokładnie tak, jak to przy teściu robiłam, na odpowiednią głębokość i z zachowaniem odpowiedniej odległości. No i cebulki w ogóle nie wzeszły. Można w to wierzyć albo i nie, ale ja wierzę w to, że jak odszedł ten, który się głównie nimi zajmował, to skończyła się epoka tulipanów na tej działce. Zaczął się za to czas warzyw. (...)
Zaczęliśmy uprawiać warzywa, a mąż jest specjalistą od pomidorów. Raz mieliśmy pomidora, który ważył kilogram! Sama zważyłam i specjalnie zrobiłam zdjęcie. Mamy też drzewa i krzewy owocowe: wiśnie, jabłka, śliwkę, dalej są pigwy, pigwa gruszkowa, dereń, morele, goję. My tę działkę traktujemy jako ogródek działkowy. Jak przechodzą starzy spacerowicze, to chętnie się dzielimy. Raz dałam jabłka, a pani przyniosła mi szarlotkę i jak przechodzi, to zawsze się przywita, zapyta jak zdrowie. Bardzo to jest miłe".
Maj 2019
ROD im. "Obrońców Pokoju", Mokotów
Pełny wywiad: Jak przechodzą spacerowicze, to chętnie się dzielimy