Kazimierz Świeczak związany jest z ROD Koło II od 1970 roku. Jako aktywny działkowiec brał udział w czynach społecznych i pełnił funkcję wiceprezesa do spraw organizacyjnych. Za jego kadencji elektryfikowano ogród. Na działkę przyjeżdża prawie codziennie z Muranowa tramwajem. Jak sam mówi, trzyma się nieźle właśnie dzięki działce, ale też bardzo dobrej kuchni żony.
Kazimierz: W tym ogrodzie jestem od maja 1970 roku. Od tej siatki u mnie, aż do końca ogrodu był to teren tak zwany bezpański. W styczniu 1970 roku Rada Narodowa, czyli Urząd Dzielnicy Warszawa Wola, tę część terenu przydzielił do starego ogrodu. To była ciekawa sprawa. W 1939 roku prezydent Starzyński zarządził, żeby na tym terenie rozpocząć kopanie rowów przeciwczołgowych. Potem po wojnie ta ziemia długo leżała odłogiem. Ogród starał się o dołączenie tego terenu i 1970 roku, został on przydzielony tymczasowo na okres 15 lat. Już minęło ponad 50.
Kolega z pracy załatwił mi tę działkę. Ja pochodzę z rodziny rolniczej i zawsze interesowałem się ziemią. Żona też pochodzi z rodziny rolniczej. Najpierw pracowałem w Stołecznym Przedsiębiorstwie Handlowym, a potem w Centralnym Kolportażu Wojskowym. Z Centralnego Kolportażu był tu w ogrodzie prezes, który wielu pracownikom załatwił działki. Proszę pamiętać, że tym czasie było 200 podań od chętnych na działki!
Elektryfikacja
Jak była elektryfikacja ogrodu, byłem w tym czasie wiceprezesem do sprawy organizacyjnych. Załatwiałem wszystkie formalności dotyczące elektryfikacji i brałem w tym procesie czynny udział. Dużo ludzi nie chciało światła. A potem sami się zgłaszali do zarządu, że jednak chcą założyć. Najbardziej mnie denerwowało, żeby zagotować szklankę wody na herbatę, trzeba było mieć kuchenkę na gaz. To było strasznie męczące, a tak można było podłączyć czajnik i już.
Telefon w ogrodzie
Nie mieliśmy też telefonu. Zgłosił się raz do zarządu facet, który pracował w Ministerstwie Łączności, że chce mieć działkę. Wtedy akurat nie było żadnej wolnej. Mój sąsiad za płotem - Stefan, miał bardzo dużą działkę, prawie 1000-metrową! Powiedział, że jak będzie telefon, to odda mu 50% terenu! Do dziś w świetlicy jest czynny ten telefon. Kto by pomyślał, w dzisiejszych czasach takie coś. Tak się w komunie załatwiało sprawy. Człowiek długo się nie nacieszył tą działką, bo zmarł na zawał serce. A nie był dużo młodszy ode mnie, 1929 rok. Jego żona zmarła trzy lata temu, syn sprzedał działkę i teraz jest nowy właściciel.
Budki lęgowe
W swoim życiu wykonałem ponad 100 budek dla ptaków! Nikt mnie nie uczył. Jak miałem osiem lat, czyli w 1936 roku, wykonałem pierwszą budkę na robotach szkolnych. Materiał mam ze śmietników warszawskich, a farby i gwoździe ze sklepu. Moja budka lęgowa długo się trzyma. Daszek jest zrobiony w taki sposób, żeby nie mogły wchodzić tu drapieżniki. Otwór dla sikorek powinien mieć 2,8 cm. Nie można większego, bo wchodzą wiewiórki i wyciągają jaja. Sikorki lubią słoninę, ale z dziobaniem w zimę mają problem, dlatego trzeba ją zmielić. Moje budki lęgowe są tym ogrodzie, a u mnie na działce jest ich w sumie siedem. Są też na Muranowie, gdzie mieszkam. Na Nowolipkach jest ich z osiem, Sulejówku u syna, u żony brata w Poznaniu i w Grodzisku Mazowieckim.
Dynie z kompostownika
W tym roku miałem 20 kg urobku. Wrzucam liście, skoszoną trawę, zielsko, a przez cały rok dodaje obierki ziemniaków, skorupki z jajek i inne odpadki z domu. Dziś też przywiozłem łupiny. Tu mam beczkę na deszczówkę, którą czasem wylewam na kompostownik. Nie wolno dawać na kompostownik gazet ze względu na druk, bo to przecież jest trucizna. Dwa lata temu były w kompostowniku trzy pędy dyni. Urosło 14 dyń! Nawet rosły na tym świerku, jeden pęd puściłem na domki. Ona zaczęła iść tak daleko, że wyrosła aż tam na dachu altany i miała ponad 10 kilogramów! A jej korzenie przecież były daleko w kompostowniku. Do dziś żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia. Tu obok kompostownika mam bluszcz a w środku jest środowisko dla jeży. Tam w tej zieleni jest ustawiona skrzynka i w zimę tam śpią.
Baldach zieleni i altana
Tu jest kącik wypoczynkowy i baldach zieleni. Najbardziej odpowiada mi ten kącik i tu lubię siedzieć, pod baldachem zieleni. Ta drabinka to taka okiennica, a te drzwi są nieczynne, bo są niefunkcjonalne. Na altanie zrobiłem tę blachę. Jak jest upał, to ciepłota mi nie bije w głowę. To jest boazeria i zrobiłem ją bez jednego gwoździa. Te drzwi to własnoręczna robota. Nie miałem żadnego projektu, od razu robiłem. Pierwsza czynność to było zrobienie podmurówki. Następnie pokazałem stolarzowi te wymiary i on, na placu swojego warsztatu, zrobił rysunek i szkielet. Miałem piłę, dłuto, młotek i do roboty. Tę całą altanę budowałem z rodziną. Dach dwa lata temu pokryli papą fachowcy. Bez jednego gwoździa, bez papiaków tylko na gorąco. Aż się gotowało. Kapitalna sprawa tak bez gwoździ. Żaden podmuch nie idzie pod taką papę. Pierwszą jak położyłem to leżała 25 lat, kolejna też ponad 20 lat i dopiero 2 lata temu trzeba było znowu zmienić.
Czyn społeczny
Kiedyś mieliśmy tu obchody działek w ramach czynu społecznego. Czyn społeczny był wtedy, jak się wykonywało jakąś pracę i nie robiło się tego dla pieniędzy. Był okres, że były wprowadzane dyżury i nawet była opłata za takie prace społeczne. Potem zarząd to zniósł.
Raz wróciłem rano po obchodzie w ramach czynu, o 6 rano, tu usiadłem, patrzę na przyrodę i zacząłem pisać wiersz.
Działka
Budzi się dzień majowy
Poranna chłodna rosa
kropelkami z roślin spada
zwilża ziemię i się rozpada
Na drzewach pączki pękają
i kwiaty, kwiaty się rozwijają,
a owady nektar zbierają.
W tym przyrodniczym świecie,
tyle bieli, tyle pszczelej pracy
Człowiek urzeczony darem przyrody,
zapomina o swoich troskach, kłopotach i niedoli
To nie wszystko o działce -
klejnocie drogi, ileż to mamy relaksu
i radości ze zbiorów przyrody
Każdy działkowicz ma swoją
rację podsumowując zbiory
i letnią, słoneczną kurację
Na działce fauna i flora
dobrze ze sobą harmonizuje
ptaki śpiewają, robaki zjadają
i się rozmnażają.
Ten wiersz napisałem na tarasie przy altanie po dyżurze nocnym
Kazimierz Świeczak, 2004