Odwiedziny u Barbary i Jana Ożarowskich - działkowców z ROD Koło II. Na swoją działkę przyjeżdżają codziennie z dalekiego Ursynowa. Znawcy kompostowania, oczek wodnych i ponownego wykorzystywania przedmiotów. Pieczołowicie prowadzona kronika fotograficzna działki pozwala zrekonstruować jej początki, przypomnieć zmagania przy budowie altany oraz wspaniałe przyjęcia, bo Barbara i Jan to niezwykle towarzyscy i otwarci działkowcy.
Barbara: Działkę w tym ogrodzie miała moja mama od 1960 roku. Wcześniej mieliśmy taką dziką, kawałek dalej, za torami. Mama dowiedziała się, że będą dzielić działki i tak tu się znaleźliśmy. Mieszkaliśmy na Świerczewskiego, obok sądów, gdzie mama pracowała. Wiadomo jakie to były czasy. Nic wtedy nie było, a taka działka zwyczajnie dawała ludziom pożywienie. Człowiek mógł swojemu dziecku dać maliny i świeże warzywa. Dziś inaczej ludzie myślą o ogródkach działkowych. Jest bardziej rekreacyjnie. Kiedyś z działki ludzie się żywili. Nasz sąsiad miał nawet specjalną małą altankę wkopaną znacznie niżej w ziemię. Dzięki temu mógł przechowywać tam plony, bo pod poziomem gruntu jest zimniej. Były tu też kury.
Mnie wtedy działka w ogóle nie interesowała. Byłam po uszy w książkach! Teraz, w drodze na działkę na Koło z Ursynowa, mijam swoje okno, w którym spędziłam mnóstwo czasu na czytaniu i słuchaniu radia.
Barbara: Kupiliśmy tę działkę, jakieś 26 lat temu. Stał tu taki mały domek, ale mąż zbudował nasz, a ten rozebraliśmy. Obok działkę miała moja mama, a potem siostra.
Jan: Budowałem ten domek sam według własnego projektu i tego co było pod ręką. Ludzie się śmiali, że buduje szalet. Rzeczywiście on trochę wyglądał jak taka kurna chata. Potem doszedł taras.
Barbara: Czasem zostawaliśmy tu na noc. Właściwie wszystko tu jest – kuchnia, mała toaleta, nawet koza. Teraz nie można palić, ale kiedyś było inaczej. Dostaliśmy ją na 35 rocznicę ślubu od mojego syna. Za kilka dni obchodzimy 55 rocznicę.
Mamy kompostownik, bo to podstawa każdej działki. Jakbym mogła to bym napisała sobie na domku ‘Kto nie kompostuje ten na działkę nie zasługuje’. Co trzeci dzień przywozimy odpadki z domu, z Ursynowa na Koło! Nie wyrzucamy odpadków do koszów BIO bo mi zwyczajnie szkoda. Mąż gotowy kompost jeszcze przesypuje przez sito i mamy gotową ziemię.
Bardzo lubię oczka wodne. Ta beczka jest 1942 roku. Wiem to, bo doszukałam się daty na spodzie. A w tym oczku mamy kaczeńce, które wiosną bardzo ładnie kwitną na żółto. Tam mamy wkopaną taką tackę po malowaniu, tu małą wannę, w której też rosną różne rośliny. Teraz ludzie boją się komarów, a kiedyś te wodne ogródki były powszechne.