Jana Chudzik :: Pełny wywiad

HISTORIA

Mój mąż był prezesem tego ogrodu przez 5 lat. Miał też dostęp do pewnych dokumentów i także pewne inicjatywy wtedy podejmowaliśmy. Z tego co nam wiadomo, przed ponad 113 lat hrabina zakupiła 9 hektarów na rzecz biedoty tramwajarskiej w Warszawie. Trzeba pamiętać, że tu się kończyła Warszawa. Tu były same pola. W związku z tym, to było zupełnie na obrzeżach miasta i ten ogród nieprzerwanie funkcjonował przez wszystkie zawieruchy wojenne i różnego rodzaju niepokoje społeczne. Nawet wczoraj wspominałam, że jest starszy ogrod niż kiedy Titanic zatonął! To może być hasło "Ogród starszy niż Titanic!" I nadal płynie! I ma się całkiem dobrze, po tym jak prezydent Komorowski 12 grudnia 2013 podpisał ustawę, która póki co, na nowo znów nam dała jakąć stabilizację. Było wiele lat niepokoju o to, co będzie z ogrodami działkowymi. Mniejszy niepokój jest w przypadku ogródków działkowych, które są gdzieś w okolicy torów kolejowych, na terenach, gdzie niewiele można zrobić, ale tu blisko 9 hektarów praktycznie w samym centrum miasta. Jest to łasy kąsek dla deweloperów. My przejęliśmy te działkę z osiem, nawet może ponad 8 lat temu. Przed nami małżeństwo na niej gospodarowało przez 20 lat

OGRÓD

Tak, to jest ogród plastyczny i maksymalnie zimozielony. Nie chce go mieć zarośnięty cały tujami, tuje mam tylko tu od sąsiadów, żeby się odgrodzić, odsłonić od nieporządku, który tam panuje. A reszta to gdzieś są formy, na przykład była tam wielka tuja, która jest cięta na bonzaia, jeśli w tym wymiarze można mówić o bonzaiu. U sąsiadki jest tuja, która ma kilkanaście metrów i to dla mnie już nie jest ozdobą na trzystu metrach. Gdzieś w jakimś arboretum może mieć miejsce. Państwo, którzy byli przed nami bardzo kochali ten ogród, bardzo o niego dbali.
Przez dwa lata on przez nich był kompletnie zaniedbany, bo nie mogli już, więc kiedy my weszliśmy to tu widać było wielki potencjał. Jednak trzeba się było dużo napracować, żeby on wyglądał tak jak teraz wygląda. Wycięliśmy część drzew, pewne rzeczy dosadziliśmy. I co zrobilam, wlasnorecznie zreszta, te dwa trawniki, które tu są. Bo ja nie mam potrzeby odgradzania się żeby mnie nikt nie widział, żeby się po prostu chować. Panstwo , ktorzy byli przed nami, altanka byla wlasciwie w ogole nie do użycia, ona była zastawiona, że wejsc do niej nie można było. Jak się pytałam pani, on prawnik, ona dyrektor gimnazjum emerytowana, to mi powiedziała: niech pani tez tak trzyma, bo przynajmnej pani bezdomni nie przyjda spać.

PTAKI

My tu już mamy któreś z rzedu pokolenie sikorek i wróbli, ktore wyległy się w okolicy. Pokaze pani pozniej do zdjecia, jest jedna wiśnia, która jest ptasią wiśnią. Co to oznacza? Pozwoliliśmy, żeby powój ją obrósł i tam jest wlaściwie siedlisko ptaków. One tam mają swoje miejsca, gdzie się chowają i się młode wylęgają. I co jest fenomenalne, dlaczego warto dbać na swój sposób o ptaki? Bo nie dajemy im niczego, czego nie powinno się dawać ptakom. Nie ma chleba, jakiegoć suchego czy jeszcze nie daj boże spleśniałego. Dajemy im niełuskany słonecznik, który można dawać cały rok. To jest dla ptaków suplement do jedzenia, bo to nie jest ich podstawowe jedzenie. Kiedy sikorki wyprowadzają z gniazd małe, a są z reguły dwa lęgi - jeden jest wczesną wiosną, a drugi późnym latem - to tu, na tej gruszy i na gruszy tam u sąsiadki, siadają maluchy, ktore trzepoczą skrzydłami i krzyk i pisk jest taki, że nie slychać szumu Alei Niepodległości! Taki naturalny bufor! One krzyczą na rodziców, żeby im dali wyłuskany słonecznik!
I przychodzi taki dzień, że te maluchy, które są tak naprawdę większe od rodziców, bo są tak puchate - one milkną! Jest cisza. Wtedy więcej ptaków się tutaj kłębi i już potrafią samodzielnie jeść słonecznik! Siadamy sobie tutaj z mężem i to jest lepsze od telewizji. My latem to rzadko oglądamy telewizję, może jakieś programy informacyjne. Ale to jest najlepsza telewizja, jaką sobie można wyobrazić. One się już nas nie boją. Przychodzą same. Mówimy, że to są nasze sikorki. One nawet tutaj przychodzą zimą.

DLACZEGO DZIAŁKA?

Pani też tutaj jest...

Mieszkamy na Wiktorskiej, rzut beretem, mamy 6 minut z domu na działkę. Większość życia spedziłam w domu z ogrodem. Przyszedł taki etap w życiu, że skonczył się czas intensywnych podróży i przychodzila wiosna, to mi tak brakowało ogrodu! Ale tak mi brakowało ogrodu! Loggia 8 metrów tego nie zastąpi. W związku z tym dwa lata szukaliśmy działki, która nam by odpowiadała, tymbardziej, że to był taki czas, te 8, 10 lat temu, kiedy rzeczywiście nie było takiej listy jak teraz, że jest kilkanaście działek do odstąpienia. Wtedy działkę łapało się jak gorące bułeczki, jeśli ktoś chciał, bo chodzili deweloperzy. I proponowali odstępne. Liczono, że będzie uwłaszczenie. Oczywiście do uwłaszczenie NA SZCZĘŚCIE nie doszło, między innymi dlatego zaczęliśmy działać społecznie. Efektem czego była 5 letnia prezesura mojego męża. Byliśmy przeciwni uwłaszczeniu tych działek. Chcieliśmy mieć tu ogród, po prostu! Chcieliśmy korzystać z tego ogrodu! We współczesnych warunkach to dla nas nawet bezpieczniejsze niż dom z ogrodem. Bo tak blisko domu, a jednoczesnie trudno by było o taki ogród, w takiej okolicy w jakimkolwiek dużym mieście teraz. Także to odpowiedź skąd działka.

WIEDZA

Pierwsze grządki mialam w wieku 6,7 lat! To, co mówiłam, wychowałam się w miejscu i żyłam, gdzie zawsze gdzieś ten ogród był. Tutaj w Warszawie i poza Warszawą. 13 lat spędziliśmy w Kanadzie. Na Dworcu Południowym jest mały ogrodnik, taki punkt ogrodniczy. Ja się wychowałam przystanek za Dworcem Południowym. Tam rodzice mieli dom. I ja chodziłam do tego sklepu jako dziecko. To była dla mnie największą atrakcją. Jak się zaczął sezon, to trzeba było pójść do ówczesnego wlasciciela, o którym teraz obsługa nie ma nawet zielonego pojęcia, że kiedys był taki ogrodnik. No ale to było 50 lat temu, więc trudno się dziwić. I ten pan właściciel mi doradzał, podpowiadał. Moja mama zresztą też kochała ogród i bardzo o niego dbała. Babcia też miała ogród wiec dla mnie to było częścąa takiego obcowania z przyrodą. A poza tym ja się lubię uczyć. całe życie lubiłam i do tej pory też się uczę. Nawet dzisiaj do ,,Dzialkowca" zajrzałam, sprzed paru miesiecy, o różach, żeby sie przygotować, bo kilka chcę juz otulić na wiosnę. Także uczę się w różnych dziedzinach i jeśli chodzi o ogród też, a poza tym podpowiadamy sobie pewne rzeczy jako działkowcy! Wymieniamy się roślinami, kwiatami, robimy sobie prezenty. Każdy kto chce, znajdzie tu grupe takich zaprzyjaznionych osob. To nie jest, że jestesmy jednym towarzystwem lubiącym się, sa tacy, ktorych bysmy sobie nie wybrali jako sąsiadów czy działkowców, ale mam taką garstkę ludzi, taki bardzo życzliwych, od których ja dostałam rozne rzeczy, a poza tym jak coś zmieniam, w tym roku tez zalozylam taka mala grzadke na czosnki ozdobne i mialam tam (nie wiem co) bardzo duże.
Piękne są czosnki ozdobne!

I od piecdziesiecu ponad lat na tej dzialce gospodaruje.
Tak, niesamowita jest historia tego domku, to jest barak niemiecki! Wlasnie my tez tutaj zbieramy informacje na temat architektury działkowej, domków, historii.
No nasz wygladal troche inaczej. Bo...yyy... ta altanka i tamta sa dwiema altankami bliźniaczymi.
Tamta pani Leokadii?
Nie, pani Leokadia jest dalej.
Ten taki dziki?
Ten taki dziki, tak. I co my zrobiliśmy, że powiększylismy dach? Bo dach się kończył tutaj na tej belce i w zwiazku z tym jak padalo, to nie bylo gdzie usiasc, a teraz czy snieg czy deszcz to mozemy korzystac, zalozylismy rynne, zeby wode zbierac do rynien, troche tu otworzylismy przestrzeń , bo byla ciasna, pomalowalismy na inne kolory. A poza tym, to staram sie miec tu porzadek.
To widac, jest bardzo zadbane.
W zwiazku z tym, poniewaz mamy tak blisko dom ja nie mam potrzeby na duza altane, pokaze paniom jak nasza altana wyglada. Tutaj jest wejscie do piwnicy, ale to jest piwnica, gdzie ja spokojnie staje, wysoko. Chce pani tam zajrzec?
Nie chcę!
To ja zamykam! Teoretycznie to można rozlozyc ( wskazuje na łóżko), krzesła sa wystawione na zewnatrz, kwiaty na zewnatrz i to jest taka czesc, gdzie mowie no, czajnik jest, teraz mam juz do piwnicy zniesiona kawiarkę, plytke taka grzewcza, na ktorej cos mozna ugotowac.
To są lampiony.
Tak.
Lampiony.
One się chyba tez jakos nazywają na "m".
Physalis.
Z tyłu jest czesc gospodarcza.
Miechunka.
A, miechunka.
Miechówka!
Miechun-ka!
Bo pani Aleksandra mówiła na to "miechówka".
A to pewnie każdy jakoś sobie nazywa. Miechunka ewentualnie jest jeszcze jakaś nazwa...To jest physalis chyba! Tak zwany syfilis (śmiech)